Po obiedzie wyjeżdżamy do Obersalzberg za Berchtesgaden. Podjazd serpentynami, dość stromy. Przed nami jedzie Węgier i albo ma problemy z samochodem, albo małe doświadczenie w jeździe w górach, bo zatrzymuje się, czasem nawet jego samochód się cofa. Jedziemy w dziwnym narzuconym nam tempie. Za nami sznur samochodów. Kiedy dojeżdżamy na parking w Obersalzberg, z maski naszego samochodu buchają kłęby pary. Jesteśmy zdenerwowani, ale kupujemy bilety na autobus, który zawiezie nas do celu. Od 1952 roku tylko tak można dojechać do Orlego Gniazda. Przemierzamy panoramiczną 6,5 kilometrową, zakończona parkingiem na wysokości 1710 metrów n.p.m.trasę z zapierającymi dech w piersiach widokami. Wchodzimy w 126 metrowy tunel prowadzący w głąb góry. W czasie wojny pełnił rolę schronu. Dochodzimy do windy, która wiezie nas 124m w górę. Wysiadamy w niedużym szarym willowo-schroniskowym budynku - herbaciarni. Był to prezent urodzinowy NSDAP na 50. urodziny Adolfa Hitlera. Obiekt został wybudowany jako część kompleksu rezydencji Hitlera, Berghof. Herbaciarnia na Kehlsteinie została wzniesiona w 1938 roku na zachodnim skraju grzbietu Kehlstein, górującego w prawo nad Berghofem. Był to pomysł Bormanna. Cała inwestycja trwała 13 miesięcy i pochłonęła 30 milionów reichsmarek.
Hitler był w herbaciarni nie więcej niż 10 razy, w większości przy okazji wizyt zagranicznych gości, których przyjmował w Berghofie. Każdorazowy pobyt nie przekraczał 30 minut, co Hitler tłumaczył złym samopoczuciem na tej wysokości.
W czasie wojny obiekt nie uległ żadnym zniszczeniom, został zdobyty bez jednego wystrzału. Rezydencja Beghof została zburzona przez aliantów w czasie bombardowania 25 kwietnia 1945.
Dziś w budynku herbaciarni znajduje się restauracja. Wszyscy wychodzą na taras widokowy. Można coś zjeść napatrzeć się do woli na piękne widoki. Większość idzie wyżej. Tam góry są na wyciągnięcie ręki.
Ja zjeżdżam w dół windą, a pozostali schodzą stromą, malowniczą ścieżką w dół.
Zadowoleni z wycieczki docieramy autobusem do dworca obsługującego tę trasę. Z pewnym niepokojem podchodzimy do samochodu. Ruszamy, wydaje się, że wszystko jest w porządku. Dojeżdżamy do Berchtesgaden. Udaje się nam zaparkować w centrum i już wybieramy się na spacer po mieście, gdy nagle zauważamy, że coś wycieka. Leci struga jak z kranu i na czystym niemieckim asfalcie zostawia brzydką plamę. W tym właśnie momencie podjeżdża dziwnym starym autem sympatyczny Niemiec i obiecuje sprowadzić pomoc za 5 minut. Dzwonimy do ubezpieczyciela, ale niewiele z tej rozmowy wynika. W tym czasie podchodzi do nas para - ona Polka, on Austriak. Miła rodaczka oferuje pomoc w tłumaczeniu. Wraca nasz sympatyczny Niemiec z mechanikiem. Ogląda samochód i stwierdza, że jest pęknięta rurka w układzie chłodzenia. Zabiera nasz samochód do serwisu i odwozi nas do Bischofswiesen. Niestety jest sobota wieczór i potrzebna część będzie sprowadzona dopiero w poniedziałek, a samochód będzie naprawiony na wtorek rano.
To bardzo komplikuje nasze plany, bo w niedzielę rano mieliśmy wyjeżdzać do Schwangau. Musimy przedłużyć pobyt o 2 noce. Na szczęście nasze mieszanie jest wolne w tym terminie, więc nie musimy się przeprowadzać. Dzwonię do Schwangau i tłumaczę, że przyjedziemy 2 dni później. Wszyscy Niemcy odnoszą się do naszych problemów życzliwie, są gotowi pomagać. Nieco inaczej wygląda opieka ze strony naszej firmy ubezpieczeniowej - Assistance Allianz. Zapewniają, że pokryją koszty 2 noclegów i załatwią samochód. Robią jednak wszystko, żeby stracić jak najmniej, zwodzą nas i obiecany samochód przyjeżdża w poniedziałek ok. 17. Dla nas jest to stanowczo za późno, więc rezygnujemy. Pozostaje żal, że zmarnowaliśmy cały dzień odbierając telefony i czekając na spełnienie obietnic.
ciekawa strona ze zdjęciami z czasów Hitlera http://www.thirdreichruins.com/kehlsteinhaus.htm