Droga do Drohobycza pełna dziur spowodowała, że podróż zajęła nam więcej czasu niż zwiedzanie.
Gdybyśmy jeszcze nie uparli się na Borysław...
Ale jakże było ominąć galicyjski Kuwejt? Mało kto wie, że w rejonie Borysławia w XIX wieku wyrosło wielkie zagłębie naftowe. Ropa zalegała tu bardzo płytko i wydobywano ją prymitywnymi sposobami od wieków.
W 1909 r wydobycie roczne osiągnęło poziom 2 mln ton. Dawało to Borysławiowi III miejsce na świecie.
W okolicy było 1300 szybów naftowych. Tu powstała pierwsza na świecie kopalnia ozokerytu - wosku ziemnego - wykorzystywanego do leczenia wielu dolegliwości. Działa on przeciwzapalnie i przeciwbólowo. Dodatkowo sprzyja zanikaniu patologicznych zmian w tkankach.
Niestety udało nam się znaleźć tylko zamkniętą już kopalnię ozokerytu. Jeden z mieszkańców stwierdził, że władze wszystko zamykają, że nic sie nie opłaca robić na Ukrainie, że łatwiej sprowadzić. O ludziach się nie myśli. Trudno o pracę. Trzeba jej szukać za granicą. Wielu pracuje w Polsce.
Borysław wyglądał jak wiele ukraińskich prowincjonalnych miast, odpadające tynki, dziurawe chodzniki i jezdnie i beznadziejne oznakowanie. Objechaliśmy miasto 3 razy dookoła szukając właściwej drogi. Zapytana mieszkanka doradziła nam, by jechać przez Truskawiec - dalej, ale droga lepsza.
W Drohobyczu zatrzymaliśmy się przy monumentalnej synagodze. Wzniesiona w centrum dzielnicy żydowskiej w latach 1842-1865 uchodziła za największą w całej Galicji. Choć zrujnowana i opuszczona, góruje nad okalającymi domami i robi wrażenie.
Przez ulicę zapełnioną przez drobnych handlarzy sprzedających kilka jajek, kilka jabłek lub śladowe ilości innych wyhodowanych w ogródku warzyw i owoców doszliśmy do rynku. Na wielkim bilbordzie na jednej z kamienic witał nas... Stepan Bandera.
Tuż za rynkiem na tle gotyckiego kościoła ujrzeliśmy wielki pomnik Jerzego Drohobycza - Jurij Kotermak z Drohobycza, Georgius Drohobicz (1450-1494) .Olśnienie - stąd nazwa miasta!.
Był rektorem Uniwersytetu Medyków i Artystów w Bolonii i wykładowcą Akademii Krakowskiej w czasach Kopernika. Fizyk, astronom, filozof.
Kościół św. Bartłomieja wita nas polskim słowem. Właśnie kończy się msza. Odprawia ją ksiądz z Polski, asystuje mu kościelny - też Polak.To wzruszająca chwila.
Po wojnie kościół został zamieniony w magazyn. Witraże Mehofera wybito, a później meble palono na posadzce, by ogrzać wnętrze. Okopcone zostały w ten sposób freski w dolnej części kościoła. Później pokryto je wapnem, co spowodowało nieodwracalne zniszczenie.
O losach kościoła i długich staraniach o odzyskanie świątyni opowiadał nam kościelny - 82 letni Polak od zawsze mieszkający w Drohobyczu.
Kiedy jego ojciec został zamordowany przez Sowietów, z matką i rodzeństwem chronił się w lesie, by nie zostać wywieziony w głąb Rosji. Naszej rozmowie przysłuchiwał się inny Polak - dorzucił swoją opowieść - prawie cała rodzina jego matki została wymordowana przez UPA. Wstrząsająca opowieść.
Jak na ironię na wprost wyjścia z kościoła bilbord SŁAWA UPA.
Udajemy się tam, dokąd idą turyści. Bez trudu odnajdujemy dom, w którym mieszkał Bruno Szulc.
Niestety nie udaje nam się zobaczyć drewnianych cerki i rezydencji potentatów naftowych i paru innych ciekawych obiektów.
O 14.15 opuszczamy Borysław i kierujemy się na Lwów.