Primorskij jako baza noclegowa wypadł przypadkiem i był rozczarowaniem.
Noclegi na Krymie sprawiały nam kłopot. Nie rezerwowaliśmy w Polsce niczego, bo wpłacanie zaliczki było wymagane, ale nie mieliśmy zaufania, że to zadziała. Czytaliśmy o bogatej ofercie na miejscu. Rzeczywiście było na poboczach dróg wjazdowych do poszczególnych miejscowości wiele osób oferujących noclegi. Niestety standard ofert był tak odmienny od naszych oczekiwań, tak różne in minus było to co nam pokazywano, od tego, o czym nam opowiadano, że w końcu zmęczeni, po kilku nieudanych próbach wylądowaliśmy w elingach w Primorskij.
Mieszkali tam prawie sami Rosjanie. Plaża była na miejscu, z pokoju mieliśmy widok boczny na morze, ale pokój z łazienką nie zapewniał żadnych luksusów. Elingi - to często spotykany model domu wczasowego - budynek ma okna i drzwi z jednej strony, wychodzą na coś w rodzaju długiego balkonu, który jest jednocześnie korytarzem. Ma to taki minus, że obok pokoju przechodzą sąsiedzi. Taki sobie mrówkowiec. Tyle że nowy i czysty. Miejscowość Primorskij oprócz szerokiej piaszczystej plaży i pomnika Lenina w centralnym punkcie promenady nie miała nic ciekawego do zaoferowania oprócz bałaganu i komunistycznych nazw ulic, ale jej położenie pozwoliło nam odbyć wycieczki do zaplanowanych miejsc.