Kiedy przyjechalismy do Aten wszędzie był widoćzny pośpiech przy pracach pzygotowawczych i upiększaniu Aten. Ciągle było wiele do zrobienia, a czasu było już bardzo mało. Nie było łatwo dotrzeć do centrum, gdzie w hotelu Eurypides mieliśmy wykupione 2 noclegi za pośrednictwem Neckermanna. Hotel okazał się kiepski a okolica była raczej zamieszkana przez kolorowych imigrantów. Co było najgorsze to brak klimatyzacji, mimo że w voucherze była wpisana.
plusem było świetne położenie. Z tarasu kawiarni, który mieścił się na najwyższym piętrze widać było Akropol.
pojechaliśmy metrem do Muzeum Archeologicznego, potem na plac Syntagmy, gdzie z wielkim zainteresowaniem, ale nieco rozbawieni oglądaliśmy zmianę warty.
Stroje greckich żołnierzy wydały nam się zabawne, a kroki wręcz śmieszne. Kiedy wdrapalismy się na Akropol, okazało się, że syn nie ma komórki. Zostawił ją przy grobie nieznanego żołnierza. Partenon z dźwigami w tle nie wyglądał wcale magicznie. Kariatydy w Erechtejonie za to wyglądały tak jak powinny. Po opuszczeniu Akropolu, dotarliśmy do agory, a następnie przez Plakę wróciliśmy do hotelu.