Już 11 razy wyruszałyśmy z córką na spotkanie z wielkopolskimi pałacami i dworami. Zawsze były to jednodniowe wypady. Oglądaniu ziemiańskich siedzib towarzyszył pośpiech. Tym razem postanowiłam wybrać jakość i zaprzyjaźnić się z jednym wybranym pałacem. Jak oswoić pałac? Pomieszkać w nim, spać w nim, jeść w nim, wsłuchać się w odgłosy i wchłonąć zapachy, chodzić po parku i jak się da poleżeć na trawie.
Wybór padł na pałac biskupów poznańskich - Ciążeń. Dlaczego Ciążeń?
1. Łatwy dojazd. Z Poznania autostradą do Słupcy, potem jeszcze 3 km i już jesteśmy na miejscu. Godzina jazdy! To w naszych polskich realiach tyle co nic!
2. Wiek i uroda obiektu. Pałac w Ciążeniu ma ponad 200 lat i późnorokokowy urok. Otoczony jest pięknym parkiem schodzącym tarasami ku Warcie.
3. Bliska odległość pocysterskiego opactwa w Lądzie.
4. CENA. Jeśli chcemy pobyć w pałacowych wnętrzach nocą musimy za tę przyjemność zapłacić 200 - 300 zł. za 2 osoby. W Ciążeniu jest taniej - jeśli zadowolimy się łazienką na korytarzu to zaledwie 30 zł. od osoby. Jeżeli wolimy z łazienką - pokój jednoosobowy 64 zł, dwuosobowy 96 zł.
Już o 11.00 dotarłyśmy do Ciążenia. Otworzyłyśmy sobie zamkniętą bramę ( zgodnie z instrukcją kierownika) i wjechałyśmy spokojnie na teren pałacu. Niby nic, ale jakże słodkie to było doświadczenie po kilkudziesięciu pałacach do których zakradałyśmy się chyłkiem. Obszczekiwały nas psy, nieugięta zakonnica odmawiała zgody na zrobienie chociażby jednego zdjęcia, strażnik zatrzaskiwał nam bramę przed nosem... Różnie bywało. Ale teraz byłyśmy gośćmi, którzy mają prawo być w tym miejscu i zajrzeć w każdy kąt.
Do Ciążenia może przyjechać każdy, pod warunkiem, że akurat nie ma żadnej grupy, bo wtedy obiekt jest zamknięty. Pałac jest ośrodkiem konferencyjnym - to jego główne zadanie. Trzeba więc wcześniej zadzwonić i sprawdzić - tel. 063 276 41 24.
Tego dnia nie było oprócz nas nikogo innego. Mieć pałac dla siebie - to dopiero gratka!
Obejrzałyśmy pokoje i wybrałyśmy parter w oficynie - dwójka z łazienką 96 zł.
W pałacu nie ma restauracji, jest obszerna kuchnia w pełni wyposażona. Obok piękna jadalnia. Kiedy piłyśmy w niej kawę przywitał nas kierownik - Andrzej Bendziński - niezwykle miły człowiek. Umówiliśmy się na zwiedzanie pałacu.
Ponieważ pogoda była wspaniała, wyszłyśmy do parku (12 ha). Pałac od strony parku piękniejszy niż od frontu, zieleń dobrze utrzymana. Park schodzi tarasami do Warty. Zapuszczamy się w głąb parku angielskiego - okazałe drzewa, stawy, "tatarska górka".
Trzeba mieć sporo czasu i sił, by obejść wszystkie zakamarki parku. Jesienią będzie tu jeszcze piękniej, myślę planując już kolejny pobyt w tym urokliwym miejscu.
Po powrocie do pałacu i krótkim odpoczynku wyruszamy na zwiedzanie pałacu. Najpierw chodzimy same, zaglądamy to tu, to tam. Potem towarzyszy nam nasz przemiły gospodarz. Opowiada historię pałacu.
Został wzniesiony w latach 1758-68 dla biskupa Teodora Czartoryskiego, wykończony w 1818 r. przez biskupa Ignacego Raczyńskiego. Po kasacie dóbr kościelnych przez władze carskie został sprzedany Wacławowi Gutakowskiemu adiutantowi Aleksandra I.
Po bankructwie tegoż trafia w ręce rodziny Zakrzewskich. Im również nie przynosi szczęścia.
Po wojnie w pałacu mieści się szkoła podstawowa, a w oficynie biura PGR. W 1969 pałac przejmuje Uniwersytet im. A. Mickiewicza i po remoncie przeznacza na Dom Pracy Twórczej.
Nie zachowało się oryginalne wyposażenie pałacu. Ocalały niezwykłej urody stiuki w 2 salach. Nie lada gratką są zbiory masońskie liczące 80 tys. druków. Najstarszą część zbiorów stanowią XVII-wieczne druki różokrzyżowców. Druki XVIII-wieczne liczą kilka tysięcy tomów. Największa część zbiorów pochodzi z XIX i XX w. Większość to publikacje w języku niemieckim, ale są także w językach francuskim i angielskim.
Pan Andrzej długo i ciekawie opowiada o masonerii, symbolice, zasadach...
Po południu jedziemy do oddalonego o 7 km Lądu i zwiedzamy barokowe opactwo cystersów.
Po wieczornym spacerze po parku wracamy do pokoju. Kiedy wyłączamy telewizor długo nie możemy zasnąć. Wokół niewyobrażalna cisza, więc wsłuchujemy się w kumkanie żab i ptasie świergoty. Park żyje i dostarcza wielu doznań słuchowych. Wieczorem obserwowałyśmy stadko saren, rano na łące za Wartą zaczęły się gromadzić na jakieś narady żurawie. Przydałaby się tu zdecydowanie lornetka.
Rano jeszcze jeden długi spacer. Tym razem naszą uwagę przykuwają bociany krążące nad pałacem.
O 11 odjeżdżamy. Z żalem i postanowieniem, by tu wrócić.
Zachęcam wszystkich lubiących spokój, przyrodę i historyczne klimaty.