Ulcinj pod nazwą Olcinium był znany przynajmniej 2000 lat temu. Tu spotykały się kultury Wschodu i Zachodu. Ludność Ulcinia wyznaje trzy religie: katolicką, prawosławną i islam. Tutaj jeszcze żyją opowiadania o starych arabskich piratach, którzy przewozili czarnych niewolników z Afryki. Jeden ze statków rozbił się u wybrzeży Ulcinia i oswobodzeni niewolnicy zamieszkali w mieście, a ich potomkowie żyją tu do dziś.
Ulcinj jest jednym z najstarszach miast na Adriatyku. Ilirskie groby, znalezione w Zogaju, przedmieściu Ulcinia, pochodzą z epoki brązu. Ulciń prawdopodobnie założyli w V w. p.n.e. Grecy, koloniści z Kolchidy. W VII w., po podziale Cesarstwa Rzymskiego, Ulciń został częścią prowincji Prevalis pod administracją Cesarstwa Bizantyjskiego. Od XII-XIV w. Ulciń był częścią Cesarstwa Serbskiego. W roku 1405 miasto zajęli Wenecjanie i rządzili w nim 150 lat. W roku 1571 Otomańscy Turcy przejęli miasto i wtedy Ulcinj ponownie się zmienił – otrzymał nowy orientalny wygląd, który zachował do dnia dzisiejszego. Zbudowano Meczet Paszy w 1719 r oraz wiele łaźni tureckich. Szczególnie ciekawa jest wieża zegarowa (1754).
Stare Miasto w Ulcinju jest jedną z najstarszych twierdz na Adriatyku. Ta wspaniała twierdza była zawsze narażona na napady korsarzy i innych rozbójników. Legenda powiada, że po bitwie pod Lepanto w 1571 roku w czasie, kiedy Ulcinj był pod władzą turecką, Hiszpan Miguel de Servantes był przez pięć lat więziony w starogradzkiej twierdzy w Ulcinju, ponieważ jego rodzina nie była w stanie zebrać pieniędzy na okup. W Ulcinju jeszcze do dziś jest miejsce, gdzie sprzedawano niewolników, mieszkańcy nazywają je Placem Niewolników, albo Placem Cervantesa.
Ulcinianie mówią o Servantesie z wielką sympatią. W styczniu 2006 r. zorganizowano kolonię malarską, na której gościli przedstawiciele wszystkich państw położonych nad Adriatykiem. Kolonia była poświęcona 400-leciu od pierwszego wydania ,,Don Kichota”.
Po zwiedzeniu miasta pora na kąpiel na najdłuższej i jedynej piaszczystej plaży w Czarnogórze. W mieście są dwie małe skaliste plaże, ale my wyruszamy w kierunku Albanii by zakosztować plaży na wzór nadbałtyckiej. Po drodze jesteśmy nagabywani przez właścicicieli apartamentów. Na migi pokazują o co chodzi - podkładają pod głowę złożone dłonie i wszystko jasne.
Rozbawiła nas taka sytuacja: Zjechaliśmy na chwilę na pobocze, by upewnić się czy wybraliśmy właściwą drogę. Momentalnie zatrzymał sie obok nas samochód i chłopak przez otwarte okno wystawił planszę: "Apartament".
Wylądowaliśmy w końcu na ogromnym parkingu przed ogromną plażą. Nazywała się Miami Beach. Inny odcinek to Copacabana.
Jak okiem sięgnąć parasole i pełno plażowiczów. Piasek niestety w kolorze ogrodowej ziemi. Brzeg łagodny, przy bojach wody do pasa.
Morze tego dnia akurat było niespokojne, więc woda mieszała się z piaskiem i o charakterystycznym dla Czarnogóry kryształowym lazurze moźna było tylko pomarzyć.