Tym razem wzięliśmy na ząb Ukrainę. Byliśmy tam już wcześniej dwa razy.
W 1999 r. na jednodniowej wycieczce we Lwowie i 2007 w Żółkwi, Olesku, Kamieńcu Podolskim i Chocimiu.
Tym razem nasze apetyty były ogromne. Postanowiliśmy sprawdzić Ukrainę od podszewki i uczyniliśmy ją głównym celem naszej podróży.
Pomyśleliśmy sobie, było EURO i będą drogi, będzie błysk i skok do przodu.
Zaplanowaliśmy wiele atrakcji i wyruszyliśmy w drogę licząc, że będzie wiele wrażeń za nieduże pieniądze.
Okazało się, że emocji było sporo, ale pieniądze płynęły jak woda, bo ceny za wschodnią granicą osiągnęły EUROpejski poziom.