Zajazd CYKADA - nowy, ale położony przy głównej drodze ku ukraińskiej granicy miał dwie zalety - tylko 1 km do granicy i śniadanie o dowolnie wybranej porze (co rzadko się zdarza) i jedną zasadniczą wadę - przez całą noc zajeżdżali znużeni podróżni powodując zaświecanie się lamp na parkingu i hałasy utrudniające sen.
Wstaliśmy po 4, ponieważ recepcjonistka powiedziała nam, że o 6.00 jest zmiana warty na granicy. Jeśli więc zależy komuś na czasie, a nam zależało, warto to uwzględnić w swoich planach.
O 5.08 byliśmy na terminalu. Przed nami stało kilka samochodów.
Zbliżała się 6.00 i jedna z Ukrainek stwierdziła, że w zasadzie to stoimy na niewłaściwym pasie i wskazała nam koniec kolejki, która się w międzyczasie utworzyła.
Kiedy zobaczyła banknot uśmiechnęła się i życzyła nam szczęśliwej drogi.
Cóż, szczęście jest bezcenne...
O 5.58 Ukraina stała przed nami otworem.
Wschodzące słońce świeciło nam w oczy, co nie mogło dziwić, jako że udawaliśmy się na wschód...