Bez trudu znaleźliśmy Piekarską 38. Tam u Polki p. Jadwigi Sabadasz, która prowadzi małe biuro turystyczne, mieliśmy zamówiony nocleg. Położenie dobre - w połowie drogi między rynkiem a cmentarzem Łyczakowskim, ale lokum nie wzbudziło naszego entuzjazmu. Może gdyby pani Jadwiga nie skręciła nogi, byłoby jak w reklamie na stronie. Jednak skręciła i żadnych rewelacji nie było.
Późnym popołudniem wybraliśmy się na Cmentarz Łyczakowski i Cmentarz Orląt Lwowskich - zwłaszcza ten drugi zadbany, wypielęgnowany. Kiedy byliśmy 13 lat temu, wiele było jeszcze do zrobienia. Odnosimy wrażenie, że zostało zrobione więcej niż wiele.
Pod wieczór docieramy na rynek. Jest sobota, więc rynek tętni życiem. W każdym rogu dzieje się coś innego. Wybieramy kawiarnię - ogródek w pobliżu zespołu folkowego, który nam się podoba. Potem przenosimy się w inny rejon rynku i obserwujemy występy ludowych zespołów z różnych stron świata.
Lwów przypomina polskie miasta, co z przez wzglkad na historię jest zrozumiałe.
Wracamy piechotą do "domu".
Rano tramwaj zawozi nas troche dalej niż chcemy i przez przypadek trafiamy na dwa happeningi. Najpierw na prospekcie Swobody w pobliżu pomnika Tarasa Szewczenki namioty walczących o jezyk ukraiński - to pierwszy wyraźny motyw wyborczy. Od tej pory kampania wyborcza stanie się nieodłącznym elementem naszej podróży. Kawałek dalej protestują zakonnice, księża w otoczeniu grupy wiernych (grekokatolicy). Duchowny przemawia, z transparentów dowiadujemy się, że protestują przeciw polityce mera Lwowa.
Docieramy do katedry lwowskiej, która jest wypełniona po brzegi. Kończy się msza w języku polskim. Zwiedzamy i zostajemy na kolejnej. Okazuje się, że msza św. odprawiana jest w intencji bankowców z Polski, oczywiście po polsku. Taka tradycja zwiazana z rocznicą urodzin Franciszka Stefczyka - inicjatora zakładania spółdzielczych kas oszczędnościowo-pożyczkowych, znanych później jako Kasy Stefczyka. W katedrze znów pełno wiernych. Potem podziwiamy widok z wieży ratuszowej, zwiedzamy kaplicę Boimów, cerkiew Uspieńską z wieżą Korniakta, kościół dominikanów, katedra Ormiańska niestety zamknięta, Teatr Opery i Baletu. Potem ogladamy pomnik Mickiewicza. Wsiadamy w tramwaj i jedziemy na piękny secesyjny dworzec kolejowy. Jest pięknie odnowiony z okazji EURO. Niestety jego otoczenie już nie - ten kontrast sprawia niemiłe wrażenie. Podjeżdżamy do gmachu Politechniki Lwowskiej i stamtąd spcerkiem do cerkwi św. Jura. Potem Zakład Ossolińskich i pałac Potockich.
Zwiedzanie kończymy na placu króla Daniela odpoczywając w cieniu przy fontannie i racząc się kwasem chlebowym, kawą i lodami.