Już o 5.08 byliśmy w porcie. Całkiem niepotrzebnie. Mogliśmy spać pół godziny dłużej. Prom nazywał się Vǻgan. Był niewielki, pustawy - niewielu pasażerów zerwało się o świcie, tak jak my. Woda spokojna, nie kołysze. Stoimy na pokładzie i patrzymy na oddalające się wyspy piękne jak marzenie. Szkoda, że musimy się spieszyć. Czy tu jeszcze wrócimy? Pewno nie, nigdy nie wracamy.
Prom zatrzymuje się na wyspie Skrova. Pogoda ładna, świeci słońce.