Na lądzie jesteśmy już o 8.20. Jest 14 stopni C. Jedziemy drogą wykutą w bazaltowych górach (ok. 20 tuneli) położoną wysoko nad poziomem wody. Góry potężne, chłodne i posępne. Pustkowie, mało samochodów. O 11 zjeżdżamy niżej, robi się cieplej. W Fauske 20 stopni C. Od Fauske towarzyszy nam linia kolejowa. Więcej domów. Przed nami w oddali widać szczyty pokryte śniegiem. Jedziemy wzdłuż dużej rzeki. Widać zapakowaną w białą folię trawę, trawy obfitość, ale z powodu częstych opadów chyba nie można jej wysuszyć. Stada krów, owce.
Potem wjeżdżamy w płaskowyż, z bielejącymi śniegiem szczytami w oddali. Szare rumowisko jak okiem sięgnąć, bagienka, jednotorowa kolej, biegnąca raz z lewej, raz z prawej drogi.
O 15.30 przekraczamy krąg polarny i po 6 dniach opuszczamy Arktykę. Robimy zdjęcia pod obeliskiem z różowego marmuru z Fauske. Chodzimy po łagodnych kamienistych pagórkach, dzieci budują piramidki z kamieni. W kopulastym budynku Polarsirkelsenter ogromny sklep z pamiątkami i małe muzeum. Temperatura 27 stopni C. To ciekawe, że na kole polarnym tak w Finlandii, jak i w Norwegii było tak upalnie.
Mijamy Mo i Rana. O 17 dojeżdżamy na camping Bjerka (domek za 400 NOK - taki sobie - bez wody, naczyń). Na kampingu brzozy, spokojnie, ale ledwie zdążyliśmy zjeść usmażone w kuchni naleśniki z dżemem z borówek, zaczęło padać.