Rano zaczęło się chmurzyć, a kiedy wjechaliśmy w słynny wąwóz (Droga, częściowo wykuta w litej skale, biegnie dnem wąskiej szczeliny o pionowych, dochodzących do 800 m wysokości, ścianach. Jest to najgłębszy kanion Europy (obok kanionu rzeki Verdon w Prowansji) po prostu lało. Podziwianie widoków z samochodu przez mokrą szybę jak wiadomo jest namiastką, ale innej możliwości nie było.
W Sighişoara na szczęscie już nie pada, ale uliczki są jeszcze bardzo mokre, co ma duże znaczenie, bo na starówce, nawierzchnię ulic się dopiero robi, lub będzie robiło w przyszłości. jest więc trochę błotniście. Sighişoara jest na liście UNESCO, więc dużo się tam dzieje, ale do zrobienie jest tak wiele, że potrwa to jeszcze jakiś czas. Nikt nie dbał o zabytki w Rumunii, to widać na każdym kroku. Wiele obiektów jest w kiepskim stanie, ale są już i takie, które błyszczą nowym szlifem.
Sighişoara jest inna niż wszystkie miasta, myślę, że na zdjęciach to widać doskonale.
Biertan - kościół obronny, też na liście UNESCO.
Rumunia nie miała lekko, leżała stanowczo za blisko imperium osmańskiego. To przed Turkami musiały się bronić kościoły, klasztory, miasta i wsie. Czasem 3 warstwy murów sprawiały, że miejscowi czuli się bezpieczni (do czasu!). Siedmiogród znalazł się na wiele wieków pod panowaniem Habsburgów, stąd wrażenie, że gdzieś już widzieliśmy taki styl zabudowy wsi i miasteczek. Podobnie jest w Czechach i Austrii. Domy budowane jeden obok drugiego i zwrócone szczytami ku drodze.
Często nam Polakom wydaje się, że nasza historia jest najtragiczniejsza. Na Bałkanach też było nielekko.
Trasę kończymy zwiedzaniem Sibiu - Sybina.