Jedziemy na zachód przez Dupnicę i Kjustendił. Czeka nas 8 godzin jazdy i 400 km. Nie wiemy jakie drogi. Nie liczymy na wiele, bo Macedonia jest dla nas białą plamą, wiemy o niej tyle, ile wyczytaliśmy w przewodniku "Bałkany" wydanym przez Bezdroża.
W Kjustendił szukamy apteki, by znaleźć jakiś cudowny lek na moje gardło i męczący kaszel. Musimy stać w dość długiej kolejce na chodniku, mimo że jest bardzo gorąco. Apteka jest klimatyzowana i wolno w niej przebywać naraz tylko trzem osobom. Jest okazja żeby pogadać. Bułgarzy są rozmowni i życzliwi, ale bułgarski nie jest tak podobny do rosyjskiego jak się wydaje. Kiedy mimo chęci z obydwu stron nie wszystko jest jasne, pewna pani mówi: "mój tatuś zawsze powtarzał, że bułgarski jest najtrudniejszym językiem na świecie". Rozbawiło to mnie. Jacy ludzie są do siebie podobni! My też tak uważamy tylko na temat swojego języka.
Skopje, które chcieliśmy pobieżnie zwiedzić, tak nas przeraziło bałaganem, brakiem jakiegokolwiek poza ściśle drogowym oznakowania, rozkopanymi ulicami, bazarami na głównych ulicach, że pożegnaliśmy je z ulgą.
W Skopje 45 lat temu było tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi, to trochę tłumaczy.
Dziwny ten kraj. Niewielki, (taki jak województwo wielkopolskie) i zamknięty - bez morza, bez przyjaznych sąsiadów. Z Grecją spór o zawłaszczoną nazwę, flagę i historię, z Bułgarią o język, historię i kulturę. Język bułgarski mniej się różni od macedońskiego niż poszczególne dialekty niemieckiego. To zdanie jakiegoś uczonego.
Z wszystkich bałkańskich państw w Macedonii samochody były najstarsze ( II miejsce za prowincjonalną Ukrainą). Wyśmiewana w przewodnikach Albania przestawiła się w znacznym stopniu na nowsze modele i na super nowe.