Z Olimpic Beach do Kalambaki musimy pokonać blisko 200 km. Warto! To niezwykłe miejsce! Z Kastraki jedziemy malowniczą, wijącą się wśród skał i wąwozów wąską szosą.
Państwo klasztorne osadzone jest na stromych skałach, które dumnie wznoszą się na północno - zachodnim krańcu równiny tesalijskiej. Od wieków panuje tam niezwykły spokój zakłócany jedynie dźwiękiem klasztornych dzwonów. Nazwa "meteora" oznacza "skały zawieszone w niebie". Przed tysiącem lat to miejsce zaczęło przyciągać pragnących odosobnienia i obcowania jedynie z Bogiem. Na początku pustelnicy - pierwsi tutejsi mieszkańcy, zajmowali wyżłobione w skałach pieczary. 300 lat później zaczęto wznosić klasztory, które wydają się z dołu naprawdę zawieszone między niebem a ziemią. Okres największej świetności klasztory przeżywały za panowania osmańskiego sułtana Sulejmana Wspaniałego (1520-1566). Wtedy największe budowle gromadziły ogromne skarby czerpiąc zyski z posiadłości ziemskich podarowanych klasztorom w odległej Wołoszczyźnie i Mołdawii, a także w samej Tesalii. Posiadłości te pozostały w rękach mnichów do XVIII w., kiedy to życie klasztorne zaczęło podupadać.
W XX wieku funkcjonowało już tylko kilka z nich, w których mieszkało kilkunastu mnichów. W ostatnich latach monastery przerzuciły się właściwie wyłącznie na obsługę turystów. Zanim, na początku XX wieku, powstały tu drogi i schody, do klasztorów docierano jedynie po drabinach i sznurach.
Kiedyś znajdowały się w tej okolicy 24 klasztory, każdy na innej skale. Do dziś przetrwało ich jedynie sześć.
My zwiedziliśmy 4 z nich.
Męski Monastyr Wielkiego Meteora, a właściwie klasztor Przemienienia Pańskiego (Metamorfosis) stoi na najwyższej i najbardziej wysuniętej skale Meteorów, szczycie Szerokiej Skały (Plathylithos; 613 m n.p.m.), która od podnóża do szczytu liczy 250 m. Do klasztoru prowadzi 115 wykutych w skale schodów. Obserwujemy jak wagonikiem zaczepionym do grubych metalowych lin wjeżdżają zakonnice, jakiś starszy mężczyzna i ... krzesło.
Katholikon (główna kaplica) w Wielkim Meteoronie jest najwspanialszy w całej Meteorze. Cały pokryty jest freskami z XV-XVI w. Oprócz zwiedzających widać rozmodlonych wiernych.
Po zwiedzeniu muzeum i obejrzeniu pamiątek w klasztornym sklepie siedzimy w cieniu obserwując rozleniwione koty i podziwiając wspaniałą panoramę okolicy.
Drugim klasztorem, który zwiedziliśmy był Monastyr Varlaam (Wszystkich Świętych). Stoi on na drugiej co do wysokości skale Meteorów, prowadzą do niego schody o około stu stopniach. Został założony w 1350 przez pustelnika Warłama (stąd nazwa). W początkach XIX wieku zbudowano schody i drewniane mostki, które zastąpiły system drabin nad przepaściami.
Po długich latach opuszczenia i zaniedbania monastyr rozpoczął nową egzystencję w 1961, kiedy powtórnie zaludnili go mnisi. W monastyrze mieszka siedmiu mnichów.
Ściany klasztornego katholikonu są w całości pokryte freskami, których dominującym tematem są pustelnicy - asceci. W jednej z sal można obejrzeć ogromną beczkę, w której przechowywano 12 tys. litrów wody.
Trzecim obiektem, który odwiedziliśmy jest żeński klasztor Russanou, pod wezwaniem św. Barbary, nieduży, ale niezwykle urokliwy - pewno dlatego najczęściej fotografowany. Podziwialiśmy malutki, ale niezwykle troskliwie pielęgnowany ogródek klasztorny.
Zanim dotarliśmy do klasztoru cesarskiego św. Stefana musieliśmy w dość licznym międzynarodowym towarzystwie odczekać pół godziny na parkingu aż skończy się sjesta. Aby dojść do klasztoru św. Stefana, trzeba przejść przez most zawieszony nad głęboką rozpadliną. Przepiękne widoki na dolinę rzeki Pinios i łańcuch górski Pindos są dodatkowym atutem tego miejsca.
Przy wejściu do wszystkich klasztorów obowiązuje pewna zasada, którą najlepiej znać wcześniej. Otóż panowie muszą być ubrani w długie spodnie, panie zaś w zakrywające kolana spódnice, które można, w razie ich braku w podróży, wypożyczyć przy wejściu.
Bilet wstępu do każdego klasztoru w cenie 2 euro.
Po tej niezwykłej wycieczce zatrzymujemy się w przydrożnej restauracji, gdzie w cieniu winorośli rozpiętej nad nami, z przepięknym widokiem na Meteory jemy szaszłyki z tzatzikami.