Dość wcześnie, bo ok. 13.00 dotarliśmy do Tatvan - miasta na brzegu jeziora Wan. Była bardzo dobra pogoda więc postanowiliśmy wjechać do kaldery wulkanu Nemrut Dag. Nieaktywny wulkan ma wysokość 2935 metrów n.p.m. Góruje on nad całą okolicą i roztaczają się z niego wspaniałe widoki na jezioro Wan, a co najważniejsze dla wygodnych jak my turystów, nie trzeba się na niego wspinać - można wjechać samochodem. Dość trudno było odszukać właściwą drogę, bo jej początek jest słabo widoczny i znajduje się na osiedlu mieszkaniowym. Poza tym właśnie trwały roboty drogowe.
Sama droga na szczyt jest niezwykle malownicza i jest w dość dobrym stanie. W kalderze znajdują się 3 jeziora. Widoki przeszły nasze oczekiwania, brakowało tylko niedźwiedzi, które widocznie miały lepszy pomysł na spędzenie czasu niż stanie przy trasie naszego przejazdu.
Wjazd, pobyt w kalderze i zjazd z kilkoma przystankami zajął nam ok. 3 godzin.
W Tatvan nie mieliśmy zarezerwowanego hotelu, bo Booking miał tylko 2 nieciekawe propozycje. Mieliśmy namiary na dwa hotele blisko brzegu jeziora. Podjechaliśmy najpierw do Lavanta Suit. Były wolne pokoje, więc nie szukaliśmy dalej. Hotel był nieco dziwny, przypominał trochę hotel pracowniczy, ale sam apartament był nadspodziewanie wygodny. Sypialnia, salon z widokiem na jezioro i łazienka. Właśnie zachodziło słońce nad jeziorem. Mąż poszedł buszować po okolicy. Dotarł do pobliskiego portu, z którego odpływają promy do Wan. Do portu dochodzą tory kolejowe.