Kolejny obiekt to pałac w Głuchowie. Żałosny widok. Zniszczony, opuszczony, nie zabezpieczony przed obcymi, otoczony zdziczałym parkiem. Wchodzimy przez uchylone drzwi i oglądamy ogrom zniszczeń. Kiedyś było tu przedszkole. Świadczą o tym napisy na salach i kuchnia z ogromnym węglowym piecem, z którego powyrywał ktoś żelazne elementy. Podłogi i klatka schodowa w kiepskim stanie, wilgoć.
Kiedy patrzę na dumny portyk z nienaruszonym herbem Żółtowskich zastanawiam się nad dalszym losem tej szlacheckiej siedziby i nad tragicznym losem jej mieszkańców.
Ostatnim właścicielem był Marceli Teodor Marek Maria Żółtowski /1900 - 1940/.
Uczył się w Kopenhadze i w Szwajcarii. W 1920 r. brał udział w ataku na armię Budionnego. Otrzymał Krzyż Virtuti Militari.
Był świetnym kawalerzystą, zbierał laury na wojskowych konkursach hippicznych. Lubił sport samochodowy, polowanie, grał w tenisa. Odbył podróż do Afryki, później wiele podróżował po Europie, najchętniej za kierownicą.
W 1929 r. ożenił się z Różą Turno z Objezierza. Róża była psychologiem z wykształcenia. Należała do Akcji Katolickiej, organizowała w Głuchowie kursy gotowania i szycia dla dziewcząt, opiekowała się kuchnią św. Wincentego a Paulo w Czempiniu. Marceli działał w Wielkopolskim Towarzystwie Kółek Rolniczych, był przewodniczącym Koła Powiatowego Związku Ziemian, należał do Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem.
Marceli Żółtowski walczył we wrześniu 1939 r. na wschodzie i trafił do obozu w Kozielsku. Zginął rozstrzelany w Katyniu 17 kwietnia 1940 r.
Rodzina Marcelego (żona i troje dzieci) została wysiedlona z Głuchowa 7 grudnia 1939 r. W kwietniu 1945 r. wróciła do Głuchowa. Po dwóch miesiącach została wyrzucona zgodnie z ustawą o reformie rolnej, tym razem poza obręb powiatu. Róża utrzymywała się głównie dzięki znajomości języków, z lekcji i tłumaczeń. Zmarła w Warszawie w 1984 r.
Nadal żyje troje dzieci Marcelego i sześcioro wnucząt. Pałac powinien wrócić do prawowitych właścicieli.
W 2012 r. spadkobiercy odzyskali decyzją Ministra Rolnictwa pałac w Głuchowie, a następnie sprzedali go prywatnej osobie.
Tuż obok Głuchowa znajduje się ładny klasycystyczny pałac w Jarogniewicach. Od 1825 roku do II wojny światowej siedziba rodu Żółtowskich. W dobrym stanie. Mieści się tam Dom Opieki Społecznej.
W Powstaniu Wielkopolskim i wojnie bolszewickiej wzięło udział ośmiu młodych Żółtowskich. Wracali przeważnie do domu z Krzyżami Walecznych.
Druga wojna światowa zniszczyła podstawy majątkowe rodziny Żółtowskich, rozproszyła pozostałych przy życiu i zadała głębokie rany, pozbawiajac trzynastu spośród trzydziestu dziewięciu mężczyzn żyjących w 1939 r. - troje przeszło niemieckie obozy, dwóch wiezienia, trzech zginęło na polu bitwy, jeden w Oświęcimiu, jeden na Syberii, trzech w Katyniu, jeden podczas Powstania Warszawskiego, dwóch zmarło w nędzy.
Czacz - pałac wczesnobarokowy wzniesiony został prawdopodobnie po 1639 r. przebudowany w 1848-1851 r. dla Marcelego Żółtowskiego (współzałożyciela Bazaru). Założenie pałacu położnego na niskim wzniesienu, przypominają Rogalin, Śmiełów i Pawłowice. Mieszkało w nim kilka pokoleń Żółtowskich. W 1835 r. Jan Nepomucen kupił go dla swego syna Marcelego, który władał Czaczem przez 60 lat, póki nie przekazał go wnukowi Janowi. Ten w 1912 r. przebudował część środkową, dając jej obecny wystrój. Od 1992 r. znajduje się w odremontowanym pałacu szkoła podstawowa i gimnazjum.
http://www.zoltowscy.org.pl/kwartalnik/9_10/co_zawdzieczam_rodzinie_1.html
Trwają starania o odzyskanie pałacu przez rodzinę Żółtowskich - https://docs.google.com/viewer?a=v&q=cache:kK8PG2Wady4J:www.bip.powiatkoscian.wokiss.pl/dir/zalacznik/wiadomosc/5188/protokol.pdf+&hl=pl&gl=pl&pid=bl&srcid=ADGEESitsh4smjaEygXUmaVpjU3sw5rwZVIm7kKb9Sgi2bcmBC7iA4fjuD-Onez3ma2kbWBvQlkQ5Zg9xwDjP1-qztGTj3YEibZ0Y8v1AHfTZxpNkYGTCo5aAfmaHnaPMigw7sSigmK3&sig=AHIEtbQPcJpvl9ghjrGe1nbIAvt55HaotQ
Kadzewo - pod Śremem.
Do Kadzewa zajeżdżamy w październiku 2008 r. Jestem świeżo po lekturze wspomnień umieszczonych w kwartalniku Żółtowskich. Pałac bez tynku, w nienajlepszym stanie, park zdewastowany, ale z komina snuje się biały dym.
W 1997 r wrócił wnuk ostatniego właściciela, hr. Stanisława Żółtowskiego, Stanisław Byszewski z rodziną i odkupił za zarobione pieniądze dom i park. Mieszkają w trudnych warunkach, bo odkupiony od Agencji Rynku Rolnego pałac został zdewastowany przez PGR, który użytkował go przez wiele lat, a kiedy potrzebny był remont, biura przeniesiono, a pałac pozostawiono swojemu losowi. Kiedy wychodzimy z samochodu, żeby zrobić zdjęcie, dostrzegam mężczyznę z niemowlęciem w wózku. To Łucja, najmłodsze z siedmiorga dzieci Stanisława Byszewskiego - obecnego właściciela i on sam we własnej osobie. Pytam o zgodę na zrobienie zdjęcia. Pan dziedzic jest człowiekiem kulturalnym, inteligentnym i rozmownym. Rozmawiamy o losach jego rodziny. Jego dziadek po wojnie pracował jako portier w hotelu we Wrocławiu, bo nie mógł znaleźć innej pracy. Dożył 104 lat, ale nie doczekał się zwrotu zagrabionego przez komunistów mienia. III RP nic nie zrobiła dla tych ludzi. Z panem Stanisławem mieszka 84 letnia matka, która urodziła się w Kadzewie. Dobrze, że chociaż ona mogła po latach powrócić do swojego rodzinnego domu. Ujmuje mnie skromność i poglądy mojego rozmówcy, wierność tradycji rodzinnej i hierarchia wartości z rodziną na pierwszym miejscu, optymizm, że kiedyś uda się doprowadzić pałac do stanu sprzed wojny.
Przez kilkadziesiąt lat propaganda komunistyczna wmawiała ludziom, że właściciele ziemscy to byli krwiopijcy, wyzyskiwacze, którzy oddawali się hulankom, majątki przegrywali w karty. Chyba im się to udało, bo jakoś nie słyszę, by publicznie ktoś domagał się sprawiedliwości dla tych ludzi.
Nierozwiązanie tej sprawy do tej pory przez nasze władze uważam za haniebne. Jest w końcu 20 lat po tym jak skończył się komunizm.
Ujazd - osiemnastowieczny, parterowy polski dwór o łamanym dachu. Ostatnio kupił go historyk zamieszkały w Wilanowie. Zamierza wszystko, doprowadzić do dawnego stanu.
Z Ujazdu wywodzi się linia Wielkopolska rodu Żółtowskich, tutaj mieszkał jej założyciel, Jan Nepomucen i tu wychował swych czterech synów.
W parku uderzył rosną 250 letnie dęby i platan o czterech potężnych konarach.
Wargowo - przed wojną nalezało do Stanisława Żółtowskiego, człowieka o dużej inteligencji, jego praca doktorska o finansach Księstwa Warszawskiego spowodowała, iż otrzymał zaproszenie do objęcia katedry historii na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Najstarszy z jego trzech synów, Henryk, w 1939 r. dostał się na Litwie do obozu dla Polaków. Wywieziony wraz z żoną i dziećmi, pracował w tajdze. Zaczął ściągać Polaków do armii Andersa i za to w końcu został uwięziony i zginął na Syberii. Jego dzieci Wojciech, Krystyna i Roman do 1947 r. pozostały w Jerozolimie, skąd wyjechały do Anglii. Po latach sprzedali wszystko, co tam zdobyli, i wrócili w 1994 r. by odrestaurować dom rodzinny i w nim zamieszkać.
Drugi syn, Stefan, zginął w Katyniu, a Stanisław i jego mały wnuczek, zmarli z głodu i wycieńczenia, uchodząc z Wielkopolski w 1939 r.
Najmłodszy z synów, Józef, przed wojną pracował w Lidze Narodów, dożył w Anglii sędziwej starości.
Wargowo udało się odrestaurować i jest obecnie w doskonałym stanie.