To było tak dawno, że pamiętam niewiele. Byłam pilotem Juventuru i przypadło mi pilotowanie wycieczki do ZSRR. Studiowałam rusycystykę, byłam w trakcie pisania pracy magisterskiej z Tołstoja i Szołochowa. Porównywałam "Wojnę i pokój" z "Cichym Donem".
Lenin nikogo nie interesował, ani mnie ani uczestników wycieczki. Oni byli nastawieni na handel - trasa nie miała większego znaczenia. A ja cieszyłam się, że będę w Moskwie.
Jechaliśmy pociągiem. Było nas 17 osób. Krótko po przejechaniu granicy (była noc) wydarzyła się w pociągu kradzież. Jednej z uczestniczek zginął cały bagaż. Trudno nam było sprowadzić konduktora, bo złodzieje zamknęli nas w wagonie. Wtedy nie było jeszcze telefonów. Później znaleziono walizkę, ale bez dżinsów i innych wiezionych na sprzedaż artykułów. Oczywiście złodzieja nie schwytano.