Wracaliśmy do Moskwy pociągiem. Utkwiła mi w pamięci niewiarygodna czystość i wygoda. Na korytarzu leżał biały jak śnieg płócienny dywanik. Podróż minęła szybko chociaż to około 1000 km. Znaliśmy się już dobrze, było wesoło - graliśmy w karty i popijaliśmy nie tylko rosyjski czaj.
Potem przyszły zmiany w Polsce i ZSRR się skończył. Moja sympatia do Wschodu też się zmniejszyła. Pojawiły się wkrótce inne możliwości podróżowania. Kiedy w 2003 roku stałam w Portugalii na najdalej wysuniętym na zachód przylądku Cabo da Roca przypomniałam sobie Kazań. Ciekawe ile to może być kilometrów?
Coraz częściej myślę, żeby wrócić do Rosji, najlepiej na tydzień i tym razem do Petersburga. Z uwagą czytam na geoblogu relacje z pobytu w tym mieście...