Nowy Sad jest drugim co do wielkości miastem Serbii. Mieszka tu ok.300 tys. ludzi. Jest stolicą rolniczej równinnej Wojwodiny. Widać wyraźnie wpływy austro-węgierskie, tak na wsi jak i w mieście.
Trg Slobode - Plac Wolności ładny, niestety kilka później wybudowanych gmachów psuje efekt. Trzeba ustawić się do nich plecami, wtedy plac wydaje się nawet elegancki. Potem oryginalny pałac biskupi i biegnąca od niego w stronę Dunaju ul. Dunawska, odnowiona, kolorowa, przyjemna. Najciekawszy dla mnie był jednak Dunaj z nowymi mostami. Te stare zostały zniszczone w czasie bombardowania wiosną 1999 r. Na jeden z nich bomby NATO spadły 1 kwietnia. Specyficzne poczucie humoru?
Mnie nie przekonuje taka argumentacja NATO w walce z Serbią.
Dunaj w Nowym Sadzie jest szeroki i robi duże wrażenie. Pięknie prezentuje się twierdza Pietrowaradinska na drugim brzegu. Nie uwzględniiśmy jej zwiedzania w swoich planów - to był błąd. Jadąc w stronę Fruszkiej Gory przejeżdżaliśmy obok. Ona sama jak i sasiadujące z nią uliczki wydały mi się zdecydowanie ciekawsze niż to, co widzieliśmy w mieście. Jeśli ktoś będzie tam, to proszę obejrzeć. Chętnie zobaczyłabym zdjęcia.
Po dotarciu do centrum Nowego Sadu zatrzymaliśmy się na wołającej o renowację ulicy Jewrejskiej i natknęliśmy się na problem - jak uregulować należność za parkowanie? Zagadnięty przeze mnie sympatyczny Serb około 50 -ki bardzo chciał nam pomóc, wysłał ze swojej komórki SMS-a i uwolnił nas od kłopotu. Potem w czasie naszej podróży wielokrotnie mieliśmy możliwość kontaktu z Serbami. Uczynni, gościnni, serdeczni i rozmowni.
W 2000 r. byliśmy pierwszy raz w Chorwacji. W drodze do Plitvic zatrzymaliśmy się we wsi Rastavaca. Marko, u którego wynajęliśmy pokój, opowiedział nam swoją historię. Zaprowadził do pokoju, w którym na ścianie wisiały 2 ogromne portrety, obok nich dużo świeżych kwiatów. Syn i córka - oboje zginęli w czasie wojny. Marko był w serbskim obozie, opowiadał o torturach. Dom, w którym mieszkał był nowy, podobnie domy sąsiadów, ponieważ cała wieś została spalona przez Serbów.
Przez wiele lat ten osobisty kontakt wpłynął na moje czarno-białe widzenie wojny na Bałkanach.
W czasie naszej tegorocznej podróży przyglądałam się uważnie każdemu Serbowi i zadawałam sobie pytanie - jeśli młody, to czy on mógłby zabić w czasie wojny? Jeśli starszy - to co on robił w czasie wojny?
Mało wiemy o Serbii.
Serbowie to silny i ambitny naród. W średniowieczu stworzył wielkie państwo. Złote czasy przypadają na 200 lat panowania dynastii Nemanjiciów. Kres niezależności nastąpił po bitwie na Kosowym Polu w 1389r. Potem było blisko 500 lat niewoli tureckiej, zastąpionej okupacją austrowęgierską. Serbowie kilka razy organizowali powstania, ale wolność odzyskali dopiero po I wojnie światowej. Przyniosła ona Serbom ogromne straty. Zginęło w niej 25% narodu serbskiego, 58% mężczyzn. W czasie II wojny światowej 750 tys. Serbów zostało zamordowanych przez chorwackich ustaszy, bywało, że zakopywano ich żywcem. Na terenie Bośni widzieliśmy kilka memoriałów upamiętniających miejsca kaźni.
Wiele osób ma jeszcze w pamięci relacje z wojny na Bałkanach, często wszyscy walczyli ze wszystkimi. Jednak Serbia przeciwstawiająca się rozpadowi Jugosławii i dokonująca czystek etnicznych zapisała się w naszej pamięci najgorzej.
Krótko przed wakacjami we Fruszkiej Górze niedaleko Nowego Sadu złapano jednego ze zbrodniarzy wojennych Gorana Hadžicia i przekazano Trybunałowi w Hadze.
Może dlatego Polska tak szybko i z taką łatwością jako jedno z pierwszych państw uznała niepodległość Kosowa - kolebki serbskiego państwa. To błąd, bo Kosovo nigdy wcześniej nie było państwem, nie ma narodu Kosovian? Kosovarów? Nie ma języka kosovskiego. Mieszkają tam Serbowie i Albańczycy.
Spotkani Serbowie jednak nie wypominają nam, braku słowiańskiej solidarności. Przeciwnie, zawsze podkreślają naszą słowiańską wspólnotę.