Wyjechaliśmy o 15.00 niezawodnym passatem w trójkę (mąż, 15 letnia córka i ja). Po kilkudniowym pakowaniu, które miało być lepsze niż poprzednie, a niestety nie było, wyruszyliśmy na trasę zostawiając w domu syna, który niecierpliwie czekał, aż zapanuje spokój.
Mieliśmy ściśle opracowany plan: promem z Świnoujścia do Ystad, 3 dni w Sztokholmie, 3 noce w namiocie po drodze do Kristiansund (tu było miejsce na to co przyniesie życie), potem od Alesund przez fiordy na południe aż do widokówkowego Lysefjordu z Preikestolen i Kjeragbolten, powrót promem z Ystad.
Razem 5 300 km.
1 noc na promie, 4 w hotelu, 4 pod namiotem, 9 w hyttach. Zabieraliśmy z Polski prowiant skompletowany uważnie, tak aby mieć duże urozmaicenie przy niezbędnych ilościowych ograniczeniach, gazową kuchenkę turystyczną, gotówkę: 2 tys koron szwedzkich i 4 tys norweskich, no i kartę visa, która płaciliśmy gł. na stacjach benzynowych, czy za noclegi (tam gdzie było to możliwe).