Wszystko poszło gładko: składanie namiotu i trasa przez Malme do Ystad. 2 godziny przed czasem byliśmy w porcie.
Cóż można powiedzieć o promie? Trochę kołysało, więc po polskim obiedzie starszyzna poszła spać, a młodzież do kina. Przed przybiciem do Świnoujścia śniadanie, bo chcieliśmy się pozbyć koron, jakieś małe zakupy. Nic ciekawego.
Potem nocny przejazd do domu i o 1.00 szczęśliwy powrót do źródeł.
Zawsze potrzebuję kilku dni, by móc się cieszyć zwykłym życiem.
W tym roku trwało to jeszcze dłużej.