Rano mgła i nisko wiszące chmury zmieniły widok z naszego tarasu. Chwilę przed odjazdem wyszło słońce i namalowało obraz pełen kolorów. Pojawiła się tęcza symetrycznie ulokowana nad początkiem fjordu - niezwykłe zjawisko. Kiedy wjechaliśmy serpentyną w górę znaleźliśmy się nad chmurami, które wisiały nisko nad doliną i fjordem. Zaczęło padać i padało z przerwami aż do Geteborga.
Po drodze obejrzeliśmy kościół w Eidsborg i największy norweski stavkirke w Heddal.
Potem Kongsberg, Drammen, płatnym tunelem pod Oslofjordem i już wyjeżdżamy z Norwegii.
Szwecja zawsze wtedy wydaje się taka nudna.
Była sobota. Szwedzi oblegali kampingi. Ponieważ lunął deszcz, nie uśmiechała nam się noc w namiocie. Obdzwoniliśmy z 10 kampingów. Wszędzie jedna odpowiedź - nie ma.
Wylądowaliśmy w południowej części Geteborga na KronoCamping Göteborg/Åby.
W ciągu kilkunastominutowej przerwy w deszczu rozbiliśmy namiot i jakoś przeżyliśmy noc.