Hytta jest droga, ale wielka i wygodna. Ma 2 oddzielne sypialnie, łazienkę, kuchnię z jadalnią, część wypoczynkową z fotelami, kanapą i telewizorem i co podoba mi się najbardziej duży taras z widokiem na fiord. Za domkiem płynie rzeczka, po lewej stronie wodospad. Pełen luksus. Nigdzie się stąd nie ruszę - oświadczam rodzinie i tym razem dotrzymuję słowa. Mimo, ze lekko się zachmurzyło postanawiają iść na Kjerag. Jadą samochodem do schroniska Oygardstol i docierają do Kjeragbolten. Wracają po 5 godzinach. Są zmordowani, ale zadowoleni. Mimo krótkiego deszczu, warunki były niezłe, widoczność dobra. Ja w tym czasie wypiłam kawę na tarasie i zwiedzałam osadę. Człowiek czasem potrzebuje pobyć sam na sam ze sobą. Było miło.
Pod wieczór zaliczyliśmy wspólny spacer po Lysebotn, pożegnalny, romantyczny i wruszający. Jutro będziemy już spać w Szwecji. Tak nam było dobrze w Norwegii, tyle przeżyć, tyle pięknych miejsc, tyle słońca i deszczu tylko odrobinę.
Wieczorem zaczął właśnie padać drobny deszczyk.