Wyruszyliśmy o 8.00.
Oczekiwaliśmy na wspaniałe widoki, a droga wydała nam się długa i monotonna. Suwałki (nie tak dawno miasto wojewódzkie!) ciche, prowincjonalne i bardzo zaniedbane. Spaliśmy w hotelu „Hańcza”, który czasy świetności ma już daleko za sobą. Upał 28 st.C. Wybraliśmy się do Karczmy Polskiej na obiad, by pokrzepić się przed czekającą nas erą konserw i zup w proszku. Miejsce godne polecenia. Stylowo, smacznie i niedrogo. Zjedliśmy kartacze (cepeliny) i inne przysmaki regionalne.