Rano nie pada. Tvinndefossen mniej energiczny, wody zdecydowanie mniej. Odjeżdżamy wcześnie, bo przed nami jedna z dłuższych wakacyjnych tras. Po kilometrze lub dwóch odkrywam brak kurtki. Zawracamy. Jest. Wtedy jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, że kurtki i ciepłe czapki to będzie nasz codzienny strój do końca wakacji.
Dojeżdżamy do hotelu Stalheim. Przechodzimy przez hol i restaurację na taras widokowy, z którego rozciąga się wspaniały obraz.
potem zjeżdżamy drogą Stalheimskleiva najbardziej stromym podjazdem w całej północnej części Europy. Zbudowano ją w latach 1842-48. Trasa jest tak stroma, że od 2011 roku zmieniono zasady i można nią jechać tylko w dół od strony Stalheim. W 2008 wjeżdżalismy nia z doliny w kierunku hotelu.
Pierwsi turyści pojawili się tutaj w latach 70-tych XIX wieku, Piękno tych stron opisał w swoich wierszach poeta i pisarz Per Sivle (jego imię nosi jeden z wodospadów) a J.C. Dahl w 1842 r. namalował pejzaż „Ze Stalheim”.
Nærøyfjorden i dolina Nærøydalen zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Tuż za hotelem droga skręca w prawo i mijając szlaban (w sezonie zimowym od października do kwietnia droga jest zamknięta dla ruchu), zaczyna się spektakularny zjazd 14 serpentynami. Na odcinku o długości 1,3 km nachylenie sięga 20%. Z wysokości 380 metrów zjeżdżamy prawie do poziomu fiordu. Podczas jazdy po bokach drogi widać wodospady Stalheim (126 m) i Sivle (142 m).