Lot przebiegł zgodnie z planem. Odebraliśmy z wypożyczalni Avec zarezerwowany samochód i ruszyliśmy przed siebie. Chcieliśmy w centrum handlowym kupić plastikowy taboret, który dla mnie osoby z ograniczonymi możliwościami w poruszaniu się wydawał się idealnym rozwiązaniem w sytuacjach, które miały nastąpić.
Skręciliśmy nie tam, gdzie trzeba i zaliczyliśmy chrzest bojowy na tureckich drogach osiedlowych. Przyszło nam jechać koło parku, w którym biwakowało mnóstwo tureckich rodzin (sobota). Samochody były zaparkowane po obu stronach ulicy znacznie zwężając jezdnię, po której samochody poruszały się w żółwim tempie w obu kierunkach. Odległość od siebie mijających się samochodów była minimalna, czasem samochody dotykały się lusterkami, ale o dziwo wszyscy kierowcy byli skupieni i współpracowali ze sobą. Żadnych krzyków i negatywnych emocji. Zrezygnowaliśmy z zakupu tego nieszczęsnego taboretu i wtedy nagle w małym osiedlowym sklepie z wystawionymi na ulicy pralkami i lodówkami, jak to często w Turcji bywa, dostrzegliśmy to, czego szukaliśmy.
Przystąpiliśmy więc do realizacji programu turystycznego. Zaparkowaliśmy na niewielkim parkingu tuż przy porcie pod murami starego miasta. Wypatrzyliśmy ten parking jeszcze w domu.
Kiedy człowiek ma problemy z poruszaniem się, a mimo to nie może żyć bez podróżowania, musi tak wszystko przemyśleć w trakcie przygotowania trasy, żeby odcinki do pokonania były na miarę jego możliwości. Z tego powodu okolice każdej atrakcji turystycznej zostały przeze mnie dokładnie pod tym kątem prześwietlone.
To, że udało się nam zaparkować na tym pierwszym parkingu było dobrym znakiem na kolejne dni.
Kilka kroków i znaleźliśmy się nad morzem. Potem krótki spacer po porcie i po odstaniu w kolejce wjechaliśmy panoramiczną windą na poziom starówki. Zjedliśmy pierwszy turecki obiad w restauracji z wspaniałym widokiem na morze, port i stare miasto Kaleiçi.
Potem minęliśmy wieżę zegarową i bramę Hadriana i wzdłuż brzegu pojechaliśmy w stronę naszego hotelu Lara. Hotel pięknie położony na klifie 500 m. za wodospadami Düden.
Wodospad ten to nietypowe ujście rzeki do morza.
Nad brzegiem rzeki tuż przed wodospadem wypiliśmy pierwszą turecką kawę przygotowaną według tradycyjnej receptury.