Do Uljanowska - miasta, w którym urodził się Lenin - lecieliśmy samolotem. To był mój pierwszy lot. Trwał godzinę.
W Uljanowsku niewiele ciekawego było do zwiedzania.Gwoździem programu było zwiedzanie szkoły, w której uczył sie wódz rewolucji. Pamiętam, że pokazywano nam ławkę, w której siedział Wołodia. Nie wszyscy uczestnicy byli zainteresowani tą ławką. Większość realizowała z wielkim zapałem główny cel wycieczki - czyli handel. Martwiło ich to, że złoto nie było juz tak dostępne jak kiedyś. Nadal jego zakup się bardzo opłacał, ale wybór był kiepski, więc biegali po sklepach jubilerskich i polowali na świeżą dostawę.
Ja do handlu nie miałam talentu, ale obrotność naszych rodaków robiła na mnie wielkie wrażenie. Kiedy już wszystko, co przywieźli na handel sprzedali, mieli bardzo dużo pieniędzy. Pamiętam wystawną kolację w restauracji. Siedzieliśmy obok Niemców i moi wycieczkowicze koniecznie chcieli być od nich lepsi w każdym względzie. Więcej szampana, głośniejszy śpiew, większe napiwki...