Po śniadaniu pojechaliśmy do Manavgat obejrzeć wodospad - taką małą Niagarę. Parking był blisko parku, w którym z różnych platform można było oglądać uskok, z którego szeroką nawą spływała woda. Wypiliśmy kawę z pięknym widokiem i ruszyliśmy przez góry w kierunku Beyşehir. Hotel Ali Bilir po Kaktusie, wydał nam się luksusowy i niedrogi. Wielki pokój z balkonem, z którego rozpościerał się widok na największe słodkowodne jezioro i centrum miasta.
Wyszliśmy do miasta, żeby coś zjeść, ale w okolicy zaliczyliśmy kilka nieudanych prób, więc pojechaliśmy zwiedzić Meczet Eşrefoğlu zbudowany z końca XIII w. jeden z pięciu drewnianych meczetów hypostylowych średniowiecznej Anatolii wpisanych w 2023 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Meczet zrobił na nas duże wrażenie. Drewniany dach budowli wspiera się na 42 drewnianych kolumnach z drzewa cedrowego, każda o wysokości 7,5 metra i średnicy 40 centymetrów. Oprócz drewna zwracają uwagę piękne błękitne płytki ceramiczne.
W końcu udało nam się coś zjeść. W restauracji Şehzade Etli Ekmek zjedliśmy mercimek çorbası - zupę z czerwonej soczewicy i etli ekmek - pyszne danie zbliżone do lahmacuna lub pide.
Posiedzieliśmy nad jeziorem, potem kupiliśmy jeszcze kartę do telefonu i trochę tureckich ciastek. Wszyscy byli dla nas bardzo mili i uprzejmi, bo turystów tu wcale nie było.
Po wspaniałym śniadaniu ruszyliśmy dalej.